środa, 25 listopada 2009

A życie toczy się dalej...

Jutro mój syn ma biopsję wątroby, bolą mnie ze strachu nawet włosy!

Najgorsze jest czekanie na wynik!
Nadrabiam zaległości poszpitalne w pracy i w scrapkowaniu, prasowanie nie zając nie uciekanie! Dziękuję za wszystki podtrzymujące mnie na duchu komentarze, proszę o ciepłe myśl i trzymanie kciuków! Nawet nie wiecie jak mi to pomaga! To naprawdę wielki dar, mieć w swoim otoczeniu tak empatyczne osoby! Jeszcze raz dziękuję!

Wpis do Monylizy_63.






A to album od mamajudo.
Kolory blade, wina aparatu! To mały obraz olejny! Prawdziwy!




wtorek, 17 listopada 2009

Wróciłam ze szpitala…

Mój niespodziewany pobyt w szpitalu dał mi wiele do myślenia. Zweryfikowałam wiele poglądów na życie, bo miałam dużo czasu, a ból nie dawał mi spać. Jak się okazało mam nie tylko problemy z kręgosłupem, ale również z sercem. Ale w myśl zasady co mnie nie zabije to mnie wzmocni, nie poddam się. Będę po prostu bardziej ostrożna, ale chyba nie pozbędę się mojej naczelnej cechy czyli postrzelenia… Już wiem, że czeka mnie nie tylko leczenie moje, ale i syna, a to chyba najbardziej boli… Bardzo poważna choroba Miśka, to zmiana całego naszego życia… ale tak czasem bywa. Dziękuję wszystkim za wiele ciepłych słów, chęć niesienia pomocy Miśkowi, na razie jest w szpitalu, więc nie za bardzo można mu pomóc, ale kto wie może kiedyś skorzystam… Potem powędruje do kliniki w Chorzowie…

No a teraz zmierzam do sedna, scrapbooking dał mi nie tylko radość zakupów i ich układania na półkach, bo twórca ze mnie marny!, scrapbooking dał mi też nową… rodzinę. Od zawsze Betik, Cara i Rudlis były moimi siostrami, których nigdy nie miałam, teraz do tej grupy dołączyła jeszcze Ania i Lili, zaraz napiszę dlaczego…
Miałam wiele przyjaciółek, które zawsze odwiedzałam, zanosiłam ich L4 do pracy, pocieszałam i teraz ja znalazłam się w sytuacji, w której bardzo potrzebowałam kogoś, kto mnie wysłucha, bo coś nie tak dzieje się w moim życiu…
Jak się okazało, mam przyjaciółki, ale nie tam gdzie myślałam, tam pozostały koleżanki…
W niedzielę, tak po prostu zwaliły się na moją bolącą głowę Betik i Cara, przywiozły prezenty od siebie, a także od Lili i Ani, wiem, że one nie mogły przyjechać, ale tymi drobiazgami dały mi znać, że są ze mną…
Dziewczyny, teraz już wiem… Wiem, że mogę na Was liczyć, Wy nam nie również…
Jeśli ktoś przeczyta te słowa i pomyśli o kimś takim jak moje przyszywane siostry ciepło, to wspaniale… Ja wszystkim życzę takiej Beatki, Natalii, Ani i Lili, bo one dla mnie w szpitalu były jak promyk słońca…
I jeszcze jedno… Mirko P., Tobie również dziękuję, bo nie przestałam wierzyć w przyjaźń w pracy…
To prezenty od moich siostrzyczek…



A to prezent w domu… Nie spodziewałam się, że zakwitną bo wycięłam je do zera, a tu proszę… Dziewczyny „siostry” to dla Was…





sobota, 7 listopada 2009

Synku…

Zamiast bawić się na kolejnej osiemnastce leżysz w szpitalu…
Wklejam zdjęcia albumu, bo wiem że chcesz go zobaczyć…
Mam nadzieję, że spodoba się solenizantce i Tobie…
Czeka Cię długie i żmudne leczenie, ale ja zawsze będę obok…

Kiedy kolejny raz odwoziłam syna do szpitala, nie wiedziałam, że choroba już zaatakowała…
Ale jest w dobrych rękach, jest pod opieką wspaniałych ludzi, którzy swój zawód traktują jak pasję…
Badają, pocieszają, szukają lekarstwa…
Mam mniej energii do życia, dlatego zaczęłam dłubać, aby mieć zajęcie…
Wiem, że wiele osób mnie wspiera…
Ciężko jest…