wtorek, 17 listopada 2009

Wróciłam ze szpitala…

Mój niespodziewany pobyt w szpitalu dał mi wiele do myślenia. Zweryfikowałam wiele poglądów na życie, bo miałam dużo czasu, a ból nie dawał mi spać. Jak się okazało mam nie tylko problemy z kręgosłupem, ale również z sercem. Ale w myśl zasady co mnie nie zabije to mnie wzmocni, nie poddam się. Będę po prostu bardziej ostrożna, ale chyba nie pozbędę się mojej naczelnej cechy czyli postrzelenia… Już wiem, że czeka mnie nie tylko leczenie moje, ale i syna, a to chyba najbardziej boli… Bardzo poważna choroba Miśka, to zmiana całego naszego życia… ale tak czasem bywa. Dziękuję wszystkim za wiele ciepłych słów, chęć niesienia pomocy Miśkowi, na razie jest w szpitalu, więc nie za bardzo można mu pomóc, ale kto wie może kiedyś skorzystam… Potem powędruje do kliniki w Chorzowie…

No a teraz zmierzam do sedna, scrapbooking dał mi nie tylko radość zakupów i ich układania na półkach, bo twórca ze mnie marny!, scrapbooking dał mi też nową… rodzinę. Od zawsze Betik, Cara i Rudlis były moimi siostrami, których nigdy nie miałam, teraz do tej grupy dołączyła jeszcze Ania i Lili, zaraz napiszę dlaczego…
Miałam wiele przyjaciółek, które zawsze odwiedzałam, zanosiłam ich L4 do pracy, pocieszałam i teraz ja znalazłam się w sytuacji, w której bardzo potrzebowałam kogoś, kto mnie wysłucha, bo coś nie tak dzieje się w moim życiu…
Jak się okazało, mam przyjaciółki, ale nie tam gdzie myślałam, tam pozostały koleżanki…
W niedzielę, tak po prostu zwaliły się na moją bolącą głowę Betik i Cara, przywiozły prezenty od siebie, a także od Lili i Ani, wiem, że one nie mogły przyjechać, ale tymi drobiazgami dały mi znać, że są ze mną…
Dziewczyny, teraz już wiem… Wiem, że mogę na Was liczyć, Wy nam nie również…
Jeśli ktoś przeczyta te słowa i pomyśli o kimś takim jak moje przyszywane siostry ciepło, to wspaniale… Ja wszystkim życzę takiej Beatki, Natalii, Ani i Lili, bo one dla mnie w szpitalu były jak promyk słońca…
I jeszcze jedno… Mirko P., Tobie również dziękuję, bo nie przestałam wierzyć w przyjaźń w pracy…
To prezenty od moich siostrzyczek…



A to prezent w domu… Nie spodziewałam się, że zakwitną bo wycięłam je do zera, a tu proszę… Dziewczyny „siostry” to dla Was…





11 komentarzy:

  1. Cieszę się, że jesteś już w domu, bo jak to mówią: wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej:)Jak widać nawet kwiatki się przygotowały na Twój powrót:)Dbaj o siebie i zdrowiej nam Alinko całkowicie:))Z synem też pewnie się wszystko ułoży...:)Ściskam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojjj Alinko ;-)
    miło czytać o SOBIE takie rzeczy ;-)
    obrosne w piórka i co wtedy ??

    A tak poważnieuważaj na siebie i pamiętaj, że jestem do Twojej dyspozycji

    OdpowiedzUsuń
  3. gorące uściski wracaj do zdrowia -Ty i Syn :)

    ...dobrze mieć takich przyjaciół :)

    OdpowiedzUsuń
  4. dużo zdrówka dla ciebie i syna:))) sister:O

    OdpowiedzUsuń
  5. Również dołączam się do zyczeń - dużo zdrówka:***
    O Twoim pobycie w szpitalu dowiaduję się teraz-wczoraj wróciłam z konferencji w Freiburgu i dopiero przeglądam blogi...
    Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Alink trzymam kciuki za was, odwdzięczam sie ..wiesz czym :P za wtedy :* będzie dobrze! musi!

    OdpowiedzUsuń
  7. Alinko,spotkałam cię tylko raz,ale wiem,że jesteś wspaniałą osobą i zyczę ci zdrówka,zdrówka i jeszcze raz zdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozdrawiam Cię, szalona Kobieto i życzę dużo zdrowia i siły:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Alinko!
    Dużo zrowia. Dla ciebie i syna. Trzymaj się!
    Gratuluję przyjaciółek :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdrowia Alinko!!!I samych ciepłych dni wypełnionych takimi przyjaciółmi!!!:))Zdrowia i dużo pozytywnej energii dla TWOJEGO SYNA!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Alinko dużo zdrówka i siły dla Ciebie i syna, dacie radę, pokonacie choroby, trzymaj się ciepło, przesyłam mnóstwo pozytywnych myśli :*:*

    OdpowiedzUsuń