sobota, 12 listopada 2011

Listy do M. 10 na 10!

Byłam wczoraj w kinie, bo okazja była doskonała, bilety za 11 zł! Wybrałam się z mężem na film „Listy do M.” Spędziłam w kinie świetne dwie godziny, ubawiłam się niesamowicie, rozmarzyłam, na nowo uwierzyłam w Mikołaja, i zapragnęłam zjeść kanapkę z łosiem. O dziwo, mąż się nie nudził również, jak to zwykle bywa gdy idzie ze mną do kina. Na nowo spodobała mi się gra Stuhra, którego przestałam lubić po filmie „33 sceny z życia”, Pokochałam szczerze Romę Gąsiorowską – Żurawską. Mój m. po wyjściu z kina zapytał: Czy Karolak musi zawsze grać palanta?, odrzekłam, że tak! Stanowczo pasuje tylko na palanta, bo nawet w „Śniadaniu do łóżka, gra palanta, nie da się z niego zrobić amanta, zwłaszcza jak strzykał śliną w jednym z programów. Muzyka mnie zachwyciła, mam zamiar wprowadzać się w nastrój przedświąteczny właśnie tą składanką, zwłaszcza, że już jest do kupienia.

Ps. Gdy już wydawało się, że zaczyna się film, to nagle rozbłysły światła, wszedł pan z ogromnym bukietem róż, podał go innemu a ten przy pełnym kinie, z romantycznym podkładem muzycznym poprosił swoją panią o rękę, ta oczywiście się zgodziła, a my biliśmy brawo:) Przypomniało nam się jak 22 lata temu, o tej porze przeżyliśmy taką samą chwilę…

piątek, 4 listopada 2011

"Służące" warto przeczytać...

Jakoś nie mam natychu do scrapkowania, mam z czego robić, mam co robić, ale natychu jak nie ma, tak nie ma:(
Mam nawyk czytania, oglądania, słuchania, a skoro mój blog to „Z zamiłowaniem” no to z zamiłowaniem zaproszę Was do mojego świata, subiektywnie odbieranego.

Na pierwszym miejscu u mnie są książki, zatem dzisiaj na tapecie prawie nowości z księgarni:
1) „Służące” Kathryn Stockett, książka łatwa. Lekka, przyjemna, wciąga, czytasz bez opamiętania, pozornie zwyczajne czytadło, ale tylko pozornie. Tę książkę powinny przeczytać wszystkie te „dziewczyny” czterdziesto i pięćdziesięciolatki, którym wydaje się że już nic ciekawego ich nie spotka. W tej książce splatają się losy kobiet służących i tych będących obsługiwanymi. Poznajemy ich zwyczajne życie, ale i skrywane tajemnice. Pochłaniając tę książkę, jak zwykle wysnułam kilka wniosków, ale najważniejszy dla mnie jest taki, że znajdując się w sytuacji bez wyjścia powinnyśmy być bardziej kreatywni, szukać innego sposobu na życie, nie załamywać się, bo nigdy nie wiadomo, co nas czeka jutro. A gdy pani domu doprowadzi służącą, czytaj. pomoc, do szewskiej pasji, to nigdy nie wiadomo z czym upiecze ciasto:)
W kinach w listopadzie znajdzie się film nakręcony w oparciu o tę książkę, nie umiem się doczekać!
2) "Gaumardżos! Opowieści z Gruzji" Marcina Mellera i jego żony, jedna z najgorszych książek jakie czytałam ostatnio, ciekawe są może tylko dwie opowieści. W tym jedna którą znałam wcześniej, to sentymentalna podróż pani Pakosińskiej, którą bardzo uwielbiam za podejście do życia. Co zapamiętałam z książki? Gruzini to ludzie pijący na potęgę, z nonszalanckim podejściem do życia, którzy lubią śpiewać. To moja subiektywna opinia, polemiki chętnie widziane.
3) "Kraina Zimnolubów. Skandynawia dla początkujących" Tilmanna Bunza, ciekawa, wciągająca książka, cudna na zimowe długie wieczory, ja uwielbiam Skandynawię. Kocham ją do tego stopnia, że kiedyś miałam zostać żoną Norwega. Dlatego też tak wciągnęła mnie trylogia Millenium, ale to już chyba wszyscy czytali. Teraz na tapecie mam inne książki skandynawskich autorów, ale o tym innym razem.
Jak masz zły dzień i dawno skończyłaś czterdzieści lat to koniecznie zobacz:
„To skomplikowane”, „Lary Crown: uśmiech losu” , to na razie tyle, pozdrawiam, dziękuję za wytrwałość. Aha, a o muzyce nic nie było, zatem polecam ELO, przypomnicie sobie studniówkę:)